Zmożona wreszcie pierwszą grypo-przeziębieniem kto wie czym, a opwirałam się wewnętrznie cały tydzien dzielnie wmawiając sobie samej "nie jestem chora, nie bede chora.." no i dzis dnia drugiego mojego wolnego zadzwoniłam że nie pojawie sie jutro w pracy bo nadal muszę powalczyć z tym "świnstwem" ......
ale za to mam dodatkową chilke znów na blogowanie
czyli po codziennej serii przebieżki intelektualnej po ulubionych blogach
mam też chwilke żeby spełnić się postowo i napisac co nieco :)
Dziś o drobnych szaleństwach LUSHowych
W końcu przełamałam niesmiałość co by podejść bliżej i zagłebić się w asortyment Lushowy :)
Przeważnie byłam tym klientem który przychodzi regularnie uzupełnić zapasy szamponów W KOSTCE, który namiętnie uzywam już od stycznia tego roku głównie jest NEW lub SEANIK w zależoności od mojego nastroju itp.
Ale tym razem było inaczej onieśmieliłam sie zakupić małe co nieco na wypróbowanie.
Ogólnie uwielbiam LUSH i w UK nie jest on taki drogi jak się okazuje w USA jest towarem delikatnie mówiąc "z wyższej półki"..
Moją główna inspiracją do drobnych zakupów była moja ulubiona vlogerka z USA missglamorazzi która jest wielką fanką LUSHa w tym zrecenzowała i przetstowała już wiele produktów prawdziwa Lushowmanka :))
Ingrid zainspirowała mnie do wypróbowania mydełka Sultana of Soap oraz Mint Julips scrubu do ust.
oraz Mint Julips
Ponadto zawsze mi się marzyło wypróbować mydełko Honey I Washed the Kids
postanowiłam wypróbować produkty z każdej kategorii oprócz maseczek...na razie nie moge
więc nie zabrako bath bar Karma
plus standardowo zakupiłam shampoo bar Seanik :)
ale to tak oczywiste jak bym się chwaliła ze kupiłam paste do zebów ;p
na koniec w opakowaniach bo to także ma swoj urok
i
mozecie dopatrzyć sie gramatury i cen dla bardziej dociekliwych ;)
na razie u mnie czekekają grzecznie w kolejce
projekt denko zobowiązuje :)
i
szukam pudełeczek do przechowywania co by mi sie od pary w łazience nie rozpłyneły badz co gorsza... zapleśniały :((
Pozdrawiam i nie dajcie się choróbstkom